Analiza | Omówiono szczegóły zawartej niedawno ugody między Google a amerykańskimi stowarzyszeniami wydawców i autorów, które w 2005 r. wytoczyły firmie pozew o poważne naruszenie ich interesów {(zob. BABIN 2008 z. 4 poz. 314)}, w związku z masową digitalizacją drukowanych książek realizowaną w ramach projektu Google Book Search (GBS), oraz pierwsze reakcje i przewidywania związane z podpisaniem tego porozumienia. Przedyskutowano również jego etyczne i praktyczne konsekwencje dla bibliotek akademickich. Zakłada ono na razie wypłacenie przez Google 125 mln USD oraz utworzenie rejestru praw do książek pozwalającego na określenie praw własności, wypłacanie autorom i wydawcom należności za wykorzystywanie online zastrzeżonych prawnie materiałów i podział zysków z tego tytułu między stronami. Osiągnięcie ugody może budzić mylne nadzieje, że w przyszłości wszystkie drukowane książki będą dostępne w internecie za darmo oraz równie mylne obawy, że doprowadzi to do upadku bibliotek akademickich, gdyż nie będą dłużej uczelniom potrzebne. De facto, zdigitalizowanie przez Google w ciągu kilku ostatnich lat 7 mln książek, przeniesienie ich w całości na formę cyfrową i umożliwienie elektronicznego przeszukiwania ich zawartości nie oznacza, że każdy z tych tekstów można przeczytać online w całości i za darmo. GBS nie jest biblioteką z upublicznionymi zasadami zarządzania zbiorami, trudno więc określić konkretnie charakter jego kolekcji książek. Obecnie, w większości przypadków, serwis oferuje bezpłatnie jedynie fragmenty tekstów, a nieliczne dzieła są dostępne w całości. Wśród nich znajdują się tytuły o wyczerpanym nakładzie, pozostające poza ochroną PA i książki od dawna dostępne przez serwisy typu Project Gutenberg itp. Co istotne -- coraz więcej będzie zapewne materiałów objętych PA i o wyczerpanym nakładzie, które GBS chce udostępniać bibliotekom na zasadzie komercyjnych licencji. Nie wiadomo jednak na razie ile miałyby one kosztować i czy w sytuacji ograniczeń budżetowych biblioteki chciałyby płacić za dostęp do z definicji mało popularnych materiałów. Wśród bibliotekarzy podejście do GBS jest dwojakie: a) pragmatyczne, dostrzegające w ugodzie szereg korzystnych elementów, takich jak możliwe zwiększenie podaży e-książek do poziomu e-czasopism i pokrycie części kosztów tego procesu przez oparty na reklamach model biznesowy Google, b) pesymistyczne, związane z obawami o prywatyzację przez GBS wiedzy z domeny publicznej, która jest dobrem wspólnym, i zakładające, że ugoda da Google kontrolę nad digitalizacją wszystkich książek objętych PA w St. Zjednoczonych, a tym samym możliwość faworyzowania zasady maksymalizacji zysków ponad zasadę dostępności. Wg autora, ugoda może mieć zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki. Na pewno obawy budzić musi, że zawarta została w sposób niejawny między dbającymi głównie o własne interesy, prywatnymi stronami. Ważne jest również, że nie rozwiązuje odpowiednio kwestii jakości pozyskiwania informacji. Możliwości wyszukiwania przedmiotowego w GBS są mocno ograniczone, co uzmysławia wartość metadanych jakie zapewniają biblioteczne katalogi opac. Możliwe jest w związku z tym albo wykorzystanie metadanych opac by poprawić dostęp do książek GBS, lub wykorzystywanie GBS jako sposobu wyszukiwania książek w bibliotekach. |